aaa4 |
Wysłany: Pią 9:24, 28 Kwi 2017 Temat postu: |
|
-Albo ja zabrali, albo wyrzucili za burte.
Trzymal cos w dloni, butelke, ktora wloczega przehandlowal za pol godziny faworow Helen. Starozytne zzolkle strony nadal byly w srodku.
-Przeoczyli to - powiedzial. Kucnal obok niej. - Moze uda sie nam to wymienic na troche hydro.
-Z kim? Z mewami?
-Mamy szczescie, ze zostawili po sobie cokolwiek.
-Szczescie? - Jej smiech byl chrapliwy, bliski histerii. - Szczescie?!
-Musimy zyc dalej.
-Nie moge zyc dalej. - Lzy pociekly jej strugami po policzkach. - Nie bez niej... i bez zadnej nadziei zobaczenia Suchego Ladu.
Wpatrywal sie w nia. Jak mozna miec tak pusta twarz, tak nie dajaca sie odczytac? Czy w tych oczach byla nagana, czy wsparcie? Kto wie? Kto, do diabla, wie?
-Nie... nie chce nawet zyc, jesli nic nie zostalo... jesli nie ma nadziei - powiedziala.
-Jestesmy my - oznajmil i teraz zrozumiala. W tych twardych oczach byla czulosc! Jak cudowne wydaloby sie jej to uczucie, zanim ta lodz zostala spalona, przemieniona w kawalek zweglonego smiecia, zanim te dzikusy porwaly cudowne dziecko, ktore bylo dla niej - doslownie i symbolicznie - nadzieja na lepsze jutro.
Siegnela po butelke, ktora trzymal w rekach razem z cennymi kruchymi stronami. Widziala na jednym ze zdjec biegajace dzieci. Na ladzie. Na stalym ladzie. Na ziemi. Pokazala to Zeglarzowi.
-To mieli starozytni - przypomniala mu. Wskazal na morze i zniszczona lodz.
-A to z tym zrobili. Zastanowila sie chwile. Skinela glowa. |
|